Od teorii do praktyki – debiut studentek twórczego pisania na łamach „Kalejdoskopu”

Nie od dziś wiadomo, że najlepsze doświadczenie zawodowe studenci zdobywają w praktyce. Słowa te potwierdzają niedawne dokonania studentek Wydziału Filologicznego, które swoje pierwsze kroki postanowiły postawić w… prasie. Artykuły, które pojawiły się na łamach wrześniowego numeru pisma „Kalejdoskop”, wyszły spod zdolnych rąk studentek twórczego pisania.

Przedstawicielki twórczego pisania wykazały się nie tylko artystyczną wrażliwością, ale również świeżym spojrzeniem oraz badawczym zmysłem, który pozwolił im podjąć z czytelnikami dyskusję o specyficznej relacji człowieka z jego naturalnym otoczeniem. Jak praktyczne zaliczenie przedmiotu przekuć w początki kariery pisarskiej? O to zapytaliśmy autorki trzech artykułów opublikowanych jesienią w łódzkim magazynie: Patrycję Leśniak, Zuzannę Zielińską oraz Zuzannę Słomkowską.

Na czym polegał Wasz projekt zaliczeniowy?

Patrycja Leśniak: Nasz projekt powstał po to, by dać głos zwierzętom – dosłownie i w przenośni. Chciałyśmy połączyć nasz kierunek z tematem fakultetu (przyp. Status zwierząt pozaludzkich w kulturze, prawie i filozofii). Stwierdziłyśmy, że chcemy zrobić swoistą fuzję, żeby jednocześnie skupić się na temacie zwierząt oraz na pokazaniu tego z naszej perspektywy.

Postać wierszy jest nam najbliższa – jest to forma krótka, dzięki czemu jest łatwiejsza w odbiorze. Mimo wszystko żyjemy w takim świecie, w którym nasza uwaga musi być na czymś skupiona. Im dłuższe są teksty, tym ciężej jest skupić się na nich. Chodziło nam więc o to, żeby korespondować z czytelnikiem.

Na jakim problemie skupiłyście się w swoich pracach?

Zuzanna Zielińska: Poruszyłyśmy wiele różnych problemów, które w jakimś stopniu zazębiają się – jak antropocen, katastrofa klimatyczna, karnizm czy szowinizm gatunkowy. Te tematy są dość obecne i myślę, że coraz więcej się o tym rozmawia. Ja skupiłam się na antropocenie i katastrofie klimatycznej. Przejęcie przez człowieka kontroli nad światem sprawia, że zwierzęta nie mają głosu. Pisząc nasze teksty, chciałyśmy wesprzeć zwierzęta oraz trafić do ludzi, być może w sposób bardziej literacki niż naukowy.

Zuzanna Słomkowska: Ja skupiłam się na formie krótkiego eseju popularno-naukowego w temacie zwierząt i relacji człowieka z istotami pozaludzikmi w sztuce. Zastanowiłam się nad tym, czy są one traktowane jako przedmiot, metafora lub dodatek, a może są traktowane podmiotowo i oddawana jest im w tych tekstach jakaś osobowość lub bohaterskość. Zastanawiałam się, gdzie w tym wszystkim mieści się rola odbiorcy i starałam się przybliżyć temat w miarę przystępnie, żeby osoby, które tego problemu nie znają, mogły poznać dzieła sztuki, które w ciekawy sposób wykorzystują wizerunki zwierząt.

Ciekawią mnie Wasze wnioski, do których udało Wam się dotrzeć, realizując ten projekt. Słyszałam o wielu aspektach relacji człowiek-zwierzę i człowiek-otoczenie – na co zwróciłyście uwagę w swoich artykułach?

Zuzanna Zielińska: Ten głos zwierzętom musi być oddany – to wniosek sam w sobie, ponieważ zwraca on uwagę na to, że zwierzęta tego głosu po prostu nie mają i na to należy zwrócić szczególną uwagę. Po drugie, głos ten, pomimo tego, że jest nieistniejący, jest bardzo głośny – on krzyczy, tylko trzeba go troszeczkę popchnąć do przodu i nacisnąć „włącz”.

Chcemy trafić również do takich osób, żeby przekonać je, że problem istnieje i że – chociaż zwierzęta nie mają fizycznego głosu, nie poskarżą się i nie będą walczyły o swoje prawa – my jesteśmy tymi panami świata, powtarzając za moim tekstem. Jesteśmy królami, którzy powinni pomagać tym słabszym i tym, którzy nie mają głosu lub którym żyje się gorzej niż nam. Uważam, że każdy powinien się nad tym zastanowić i jakoś tę relację rozjaśnić lub osłodzić.

Studentki

Co dla Was było osobistą inspiracją do stworzenia tych tekstów?

Zuzanna Słomkowska: Moją inspiracją był mój domowy pupil. Mam królika i dopóki nie miałam takiego nieoczywistego lokatora pod swoim dachem, nie zauważałam, jak mądre i pełne indywidualnej osobowości mogą być takie zwierzęta, o których normalnie nie myślimy jako o indywidualnych. Skoro ona jest takim zwierzęciem, to może nie tylko ona, a każde zwierzę ma swój indywidualny charakter i zasługuje na taką uwagę, niezależnie od tego, w jakim celu jest hodowane lub wychowywane – czy jako pupil, czy jako jedzenie – ma taki sam potencjał, który trzeba zauważać.

Ważne jest to, że nie pisałyśmy tego całego tekstu z myślą o publikacji, tylko to powstało po prostu – wyszło z nas, z tych zajęć i z tego, co na nich robiłyśmy, a publikacja była miłym dodatkiem. Te teksty powstały z nas.

Patrycja Leśniak, studentka twórczego pisania, autorka

Patrycja Leśniak: Byłam w tamtym momencie w trakcie czytania książki Olgi Tokarczuk, „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Wydaje mi się , że to była główna inspiracja do stworzenia mojego wiersza. Dodatkową inspiracją była piosenka Fever Ray „Keep The Streets Empty For Me”, która napisana jest z perspektywy zwierzęcia – to jeden z moich ulubionych utworów, więc chciałam w swoim tekście nie tyle pokazać coś podobnego, co spróbować wcielić się w rolę zwierzęcia dzikiego, o którym mówi się trochę mniej. Dyskurs skupiony jest na zwierzątkach, które są blisko nas i które mamy obok siebie, a dostrzeganie tych, które są daleko, które są egzotyczne lub niezauważalne, jest rzadkie. Świat jest dla nich trudny, zabieramy im terytorium do życia i wchodzimy w ich świat, niszcząc go.

Zuzanna Zielińska: Skupiłam się w swoim utworze na nieco ogólnym temacie, jakim jest katastrofa klimatyczna. Kierowałam się tym, że jeżeli ktoś cały czas powtarza, że taki problem istnieje i jeżeli ludzie będą mówić, że ta katastrofa się zbliża, to za którymś razem, gdy ktoś przeczyta mój wiersz, pomyśli sobie: „No, skoro ktoś napisał taki wiersz, to może trzeba faktycznie się nad tym zastanowić?”.

Patrycja Leśniak: Należy zaznaczyć, że ten cały zbiór nie jest jakimś wyrzutem skierowanym do czytelnika, a raczej zachętą i próbą szturchnięcia: „Spójrz, czytelniku, ten problem istnieje i co z tym zrobisz, leży w Twojej gestii”.

Zuzanna Zielińska: Pokazujemy skutki tego, co człowiek robi i jak to wygląda z innej perspektywy. Nie wskazujemy palcem i nie oskarżamy nikogo. Nie mówimy, żeby ktoś całkowicie od razu zmieniał swoje życie, wystarczą małe kroczki – jeżeli to będzie w ogromnej skali, każdy powoli, pomalutku będzie coś zmieniał, to myślę, że pójdzie to w dobrym kierunku. Jesteśmy pozytywnie nastawione do odbiorców, mamy nadzieję, że to do nich trafi.

W jaki sposób możemy tak ważne tematy przenosić do przestrzeni publicznej i kulturalnej – do codzienności? Możemy tego dokonywać tak, by ludziom nie narzucać naszej perspektywy, ale żeby ich o niej uświadamiać?

Patrycja Leśniak: To jest bardzo trudne pytanie, bo myślę, że jest bardzo cienka granica między uświadamianiem a narzucaniem. Niektórzy, nauczeni tym, co widzą w mediach, podchodzą bardzo sceptycznie do tego typu pracy i do takich tematów, bo uważają, że jest on narzucany i przepychany zbyt mocno w dyskursie. Myślę, że trudno jest tej granicy nie przekroczyć – to jest stałe balansowanie na granicy tego, żeby nie popaść w przesadę, ale też żeby to dosadnie wybrzmiało.

Zuzanna Słomkowska: W kontekście życia kulturalnego skuteczne też może być zwracanie uwagi na kwestie poruszane w już istniejących tekstach, w których ta perspektywa jest przestawiona w taki sposób, żeby skupić się na zwierzętach, a nie na ludziach. Chodzi o to, by do już istniejących dzieł podejść z innej strony.

Okładka czasopisma "Kalejdoskop"

Praktyczne pytanie – dlaczego „Kalejdoskop”?

Patrycja Leśniak: To jest zabawne pytanie, ponieważ to nie był nasz wybór [śmiech].

Zuzanna Zielińska: Publikacja nie była naszą propozycją, to wyszło od pani Patrycji Chuszcz, prowadzącej nasze zajęcia. Myślę, że to była dobra okazja, żebyśmy wypromowały w ten sposób same siebie, skoro poszłyśmy na studia związane z tworzeniem literatury. Jednocześnie możemy zrobić coś dobrego, zwrócić uwagę na ważne tematy.

Zuzanna Słomkowska: Wszystkie zgodziłyśmy się, uznając, że to jest bardzo ciekawe dla nas doświadczenie, a jako że jesteśmy w Łodzi i studiujemy w Łodzi, to „Kalejdoskop”, jako łódzkie pismo, tym bardziej wydaje się być odpowiedni. Ja też starałam się mówić o dziełach kultury związanych z Łodzią, więc to osadzenie w mieście było ważne.

Patrycja Leśniak: To była dla nas szansa, żeby w pewnym sensie zaistnieć i to był dla nas dobry start w twórczości. Studiujemy twórcze pisanie i myślę, że każda z nas w ciągu tych trzech lat myślała o tym, że chciałby publikować.

To były Wasze pierwsze teksty, które zostały opublikowane – jakie to jest uczucie?

Zuzanna Słomkowska: Dopóki nie przejrzałam wersji drukowanej i nie otworzyłam swojego tekstu, to nie wierzyłam, że to się udało! [śmiech]

Zuzanna Zielińska: Bardzo fajnie jest zobaczyć swój utwór w czasopiśmie, które stoi na półce. Patrzysz i widzisz na kartkach tego pisma swoje nazwisko. Gdy ktoś je przegląda w sklepie, to mam świadomość, że może ta osoba trafi na ten utwór, przeczyta go i pochyli się nad tym, żeby stwierdzić, że jest całkiem niezły.

To miłe uczucie, kiedy Twoja praca zostanie doceniona. Każda z nas na pewno miała taki moment, że zastanawiała się, czy dobrze piszei  dobrze dobiera słowa, czy jej teksty są dobre – i jeżeli ktoś stwierdził, że to nadaje się do publikacji, to jest to najlepszeu czucie, jakie może poczuć początkujący pisarz, artysta.

Zuzanna Zielińska, studentka twórczego pisania, autorka

Patrycja Leśniak: To bardzo osobliwe uczucie, bo z jednej strony jesteśmy na studiach i pracowałyśmy sobie na taką publikację przez trzy lata, a z drugiej strony to faktycznie do nas jeszcze nie dociera, że z tekstu, który miał być tylko formą zaliczenia zajęć i miał zamknąć się w ścianach uczelni, wyszło coś, co zostało opublikowane i zostało opatrzone naszymi nazwiskami w piśmie, które może zobaczyć każdy.

Planujecie dalej publikować?

Razem: Tak! [śmiech]

Będziecie poruszać podobną problematykę czy pójdziecie w różnorodność?

Patrycja Leśniak: Myślę, że to wyjdzie w praniu. Dopiero zaczynamy i wchodzimy w świat publikacji i twórczości. Mamy jakieś pomysły na to, o czym mogłybyśmy pisać, ale to rozbija się o proces twórczy i o to, kiedy faktycznie usiądziemy do tego, co chcemy napisać. Często nie wychodzi to z samego postanowienia, a z tego, co w duszy nam gra i w nas siedzi.

Zuzanna Zielińska: Żadna z nas, pisząc swój tekst, nie spodziewała się, że pójdzie on w tym kierunku. Zobaczymy, co czas nam przyniesie. Może uda się nam wydać coś, czego nie spodziewałybyśmy się wydać…

Patrycja Leśniak: Chodzi nie o myślenie, co dalej i co uda się opublikować lub napisać, tylko o pisanie samo w sobie. Po to przyszłyśmy na te studia, żeby rozwijać nasze pasje i to jest to, co nas interesuje. Jeśli będziemy się tym kierować, to będziemy wiedzieć, co robić dalej.


Rozmawiała: Angelina Kusowska