Magdalena Skrzypczak

Czy miłość do słowa można przekuć w międzynarodowy sukces zawodowy? Twórczyni projektu „Wielowarstwie. Donosy (z) ciała miasta”, laureatka Stypendium Artystycznego Prezydent Miasta Łodzi oraz nałogowa spacerowiczka – udowadnia, że jest to możliwe. Absolwentka polonistyki i kulturoznawstwa ze specjalizacją twórcze pisanie na Wydziale Filologicznym UŁ opowiedziała nam o procesie DOŚWIADCZANIA, które umożliwiło jej rozwinięcie kariery w oparciu o pasję do otaczającego ją świata oraz wrodzoną, humanistyczną wrażliwość. Poznajcie drogę, którą przebyła Magdalena Skrzypczak i przekonajcie się, że studia kulturoznawcze to coś więcej niż nauka o sztuce!

W jaki sposób przedstawiasz się innym ludziom? Albo jak chciałabyś im się przedstawiać?

Raczej unikam szuflad i etykiet. Przez całe życie starałam się nie definiować, ale jeśli już jest taka potrzeba, to zaznaczam, że jestem doktorą nauk humanistycznych, literaturoznawczynią, kulturoznawczynią, malarką i pisarką. Chociaż z tą „pisarką” miałam wątpliwości do momentu debiutu, bo – choć dużo pisałam i opowiadałam – dopiero po nim mogę powiedzieć, że jestem autorką.

Żeby zdobyć te wszystkie tytuły, musiałaś przejść długą drogę. Jak wyglądała Twoja ścieżka i w jaki sposób znalazłaś się w tym miejscu, w którym jesteś?

Ja cały czas jestem w drodze [śmiech]. Eksploruję swoje ścieżki indywidualne, prywatne i współdzielone z Innymi. Wszystko rozpoczęło się od wyboru filologii polskiej. To była przygoda, którą potem uzupełniło kulturoznawstwo. Całe życie pisałam, od dziecka malowałam, rysowałam i wiedziałam, że jestem radykalną humanistką i raczej nic nie da się z tym zrobić. Studia kulturoznawcze uzupełniły moją wiedzę zdobytą na filologii polskiej, uzbroiły mnie w pewne narzędzia, które zostały ze mną do dziś, ponieważ… jestem uzależniona od chodzenia! A ponieważ kochałam teatr – na filologii polskiej realizowałam specjalizację teatrologiczną i dziennikarską – po studiach filologicznych rozpoczęłam naukę w Studium Doktoranckim Języka, Literatury i Kultury UŁ.

Napisałam pracę doktorską na temat strategii literackich i pisarskich Tadeusza Kantora. W trakcie studiów doktoranckich zdecydowałam się jeszcze na studia z malarstwa i rysunku na Akademii Sztuk Pięknych. Chciałam być jeszcze przez moment w krwiobiegu akademii artystycznej. Chciałam spędzać czas w pracowni z profesorami i innymi studentami, dyskutować na temat rysunków, anatomii...

Magdalena Skrzypczak

Wybór filologii polskiej nie wziął się pewnie znikąd. Skąd wiedziałaś, że jesteś humanistką?

Przede wszystkim miłość do słowa! I miłość do opowieści, do tworzenia alternatywnych rzeczywistości. Opowiadałam sama sobie bajki, miałam swoich wyobrażonych przyjaciół, nagrywałam na magnetofonie bajki, a potem je spisywałam sama albo z mamą… [śmiech]. Najczęściej opowiadałam te bajki i tworzyłam rysunki, więc miałam już taki „pakiet startowy”, który we mnie ewoluował. Takie były te moje pierwsze doświadczenia – po prostu miłość do słowa, miłość do obrazu... Zdecydowanie!

Pamiętasz swoją pierwszą pracę, która została opublikowana?

Na samym początku były artykuły naukowe, które wtedy miały dla mnie mniejszą wartość niż pierwszy tekst literacki, który został opublikowany w 2011 roku w „Arteriach”, łódzkim kwartalniku artystyczno-literackim. To była proza poetycka pt. „Klopsztanga” – pierwsza publikacja mojej prozy poetyckiej na łamach pisma. Wcześniej publikowałam w gazetkach szkolnych, miejskich, w dziennikach. Ale pierwsze opowiadanie – przygotowane do publikacji, zredagowane – to była właśnie „Klopsztanga”.

Co wtedy sobie pomyślałaś?

Poczułam się z tym dobrze, na przełomie studiów filologicznych i studiów kulturoznawczych to była taka wisienka na moim ówczesnym „torcie”. Ten tekst jest dla mnie na tyle ważny, że włączyłam go w 2022 roku do książki „Wielowarstwie“ – jako jedyny tekst z początku mojej drogi twórczej czy pisarskiej. Teksty opublikowane w książce i pierwszą edycję „Klopsztangi” dzieli 11 lat, ale postanowiłam, że to dla mnie na tyle ważny tekst, że chcę go włączyć w propozycję spójnego zbioru wokół doświadczania przestrzeni i wklejania się w łódzki krajobraz i „krajogłos”.

To jest proces przez cały czas i czuję, że jestem non stop, każdego dnia, w tym procesie. To jest wykuwanie idiomów, to są lektury. Przecież ja jestem zbudowana z lektur, ja jestem człowiekiem tekstem!

Magdalena Skrzypczak

Jedna z prac wernisażu wystawy „Skóra miasta: wielowarstwie"

W jaki sposób przygotowywałaś się do swojej pierwszej publikacji? Na pewno musiałaś przejść przez długi proces.

Przede wszystkim był to proces lekturowy! Ćwiczenie wyobraźni, rozmowy z naukowcami i z moimi znajomymi – ze studentami różnych dziedzin. Bardzo ważną rolę odegrali w mojej edukacji prof. Barbara Stelmaszczyk, prof. Jacek Brzozowski oraz prof. Joanna Ślósarska, która tak właściwie zaraziła mnie pasją do „wynajdywania codzienności” – to jest termin Michela de Certeau.  Moje refleksje na temat kulturotwórczej funkcji spaceru i chodzenia mają swoje źródła w lekturach z zakresu kulturoznawstwa i antropologii.

Skoro zawsze pisałam, to poszukiwałam jednocześnie okazji do dyskusji nad tekstami (moimi i innych osób).  Zostałam zaproszona na warsztaty w Domu Literatury w Łodzi – prowadzone przez dwóch łódzkich autorów, poetów: Przemka Owczarka i Rafała Gawina. To właśnie Przemek wybrał moje pierwsze opowiadanie do publikacji – był wtedy redaktorem naczelnym “Arterii”.

Czy ludzie wokół Ciebie zachęcali Cię do tego, żebyś publikowała swoje teksty?

Zdecydowanie tak, szczególnie prowadzący warsztaty i uczestnicy tych spotkań literackich.  W procesie twórczym ważną rolę odgrywają głosy krytyczne. Wspierało mnie solidne grono – to byli też moi bliscy, przyjaciele... Wszyscy uważali, że jestem kosmitką [śmiech]! No i spoko, jestem, wszystko się zgadza, hah!

Czy pamiętasz w swoim życiu punkt przełomowy, który sprawił, że zdecydowałaś się związać zawodowo ze sztuką?

O tym, że chcę  zająć się literaturą (czy szerzej: sztuką), wiedziałam chyba od zawsze (mam dwie lewe ręce do innych spraw [śmiech]). Myślę, że wybór tej ścieżki był dość oczywisty, choć spontaniczny, bo ta pasja wykuwała się również w rozmowach z ludźmi, ze znajomymi, z nieprzypadkowo spotkanymi osobami, które niespodziewanie wyrastały na niezwykle ważne dla mnie postaci. Dyskutując, dowiadywałam się coraz więcej o sobie. Podróżując, odwiedzając w trakcie tych podróży galerie sztuki, muzea, uświadamiałam sobie, co mnie kręci najmocniej.

W trakcie studiów doktoranckich wyjechałam na stypendium zagraniczne do Paryża i tam doświadczyłam zupełnie innej rzeczywistości. Nagle świat sztuki zmniejszył się (skompresował) – ale tylko pozornie, bo tak naprawdę wszystko było na wyciągnięcie ręki. Ja sama miałam ten swój „pakiet startowy”, ale to również inni ludzie uruchamiali we mnie moje pasje. Poznawałam coraz więcej artystów, pisarzy, poetów, muzyków i inne interesujące osoby, które zaczęły współdzielić ze mną pewne drogi…

W Paryżu zaczęłam naprawdę dużo spacerować, to był początek mojej namiętności do chodzenia i jednocześnie początek paryskiej wiosny 2014 r., który był absolutnie „mroczny”. Nieustannie padało, więc chodziliśmy od baru do baru, od kafeterii do kafeterii, spędzaliśmy godziny nad Sekwaną - zagryzaliśmy cydr bagietkami z serem. Rozmowy, rozmowy, rozmowy… Deszczowe balkony 13. dzielnicy, chmury, warstwy chmur, burze i ulewy. Taka była ta nasza wiosna. Spędzaliśmy czas na dusznych rozmowach w ciasnych paryskich pasażach i na poddaszach; najlepsze kuchenne poddasze, gdzie gotowaliśmy namiętnie karczochy, to część mieszkalna Biblioteki Polskiej w Paryżu. Tak, po imprezach nad Sekwaną zdarzało nam się sypiać pod obrazami Olgi Boznańskiej albo u stóp rzeźb Bolesława Biegasa. Biegaliśmy nocami po tych korytarzach - zawsze w strachu, żeby nie uruchomić alarmu i nie sprowadzić na siebie gniewu arystokraty Pierre’a Zaleskiego [śmiech] - prezesa Towarzystwa Historyczno-Literackiego, zarządzającego Biblioteką Polską w Paryżu.

Taka była nasza ciemna paryska wiosna, a ja jestem osobą uzależnioną od słońca [śmiech]. Dlatego na początku lata uciekłam do Portugalii z koleżanką, historyczką sztuki, która akurat w tym samym czasie odbywała staż właśnie w Bibliotece Polskiej w Paryżu, gdzie opiekowała się tzw. Salonem Chopina. Podróżowałyśmy z Lizbony do Porto, poznawałyśmy innych studentów, którzy przyjechali do boskiej Portugalii w ramach Erasmusa; odkryłyśmy dla siebie przestrzenie słoneczne i spędzałyśmy dużo czasu nad oceanem. Co za oddech po paryskiej ciasnocie… Tak właśnie moje chodzenie i przemierzanie – najpierw Paryża (wzdłuż i wszerz), najczęściej na trasie: rue de la Glacière - Île Sa-int-Louis albo Montparnasse - Boulevard Malesherbes – zainicjowało proces zapisu moich wędrówek, aż po latach doszłam (literalnie) do “Wielowarstwia”.

pustynia: trzy punkty przecięcia (limanowskiego / włókniarzy / aleksandrowska)

Najpierw malowałaś czy pisałaś?

Hmm… Robiłam to symultanicznie, jednocześnie, chociaż zdecydowanie więcej opowiadałam. Najpierw tworzyłam opowieści, opowiadałam je sobie i innym, trochę już jako dziecko „cyrkowałam” przed innymi [śmiech], przygotowywałam jakieś spektakle, a wszystko, co robiłam, to były jakieś monodramy [śmiech]. Najpierw snułam opowieści na głos, a potem je zapisywałam, a następnie tworzyłam komentarze wizualne w postaci rysunków.

Możesz opowiedzieć coś więcej o “Wielowarstwiu?” Jaka była główna idea Twojej pracy?

To jest książka, która powstała tuż po realizacji przedsięwzięcia artystycznego (literacko-malarsko-wędrownego) w ramach Stypendium Artystycznego Prezydent Miasta Łodzi. „Wielowarstwie. Donosy (z) ciała miasta” to zbiór tekstów literackich wokół doświadczania przestrzeni miasta z komentarzem wizualnym w postaci zdjęć obrazów utrzymanych w poetyce ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Miasto dofinansowało publikację książki, a Stowarzyszenie Literackie im. K. K. Baczyńskiego, wraz z dziewczyną-instytucją na czele, Mileną Rosiak, podjęło wyzwanie publikacji tego osobliwego artbooka. Spędziłyśmy z redaktorką Mileną i wspaniałą graficzką Justyną Radziej wiele godzin na owocnych dyskusjach wokół formuł wklejania się w miejską tkankę. Świetny czas. Świetni ludzie. Wspaniałe, twórcze dziewczyny.

Wielowarstwie” to zbiór tekstów literackich, prozy poetyckiej, fragmentów poetyckich wraz z fotografiami cyklu obrazów („skóra miasta”), które zaprezentowane zostały szerszej publiczności na wystawie w Galerii Wozownia. Wszystkie te elementy zorientowane są wokół doświadczania tkanki i przestrzeni miasta. Ja spaceruję, w tym przypadku przemierzam Łódź, i zapisuję wrażenia – podsłuchuję ludzi, zapisuję zapachy... Wchodzę w interakcje z innymi „użytkownikami przestrzeni”, bo nie jestem tylko obserwatorką, ale też uczestniczką tych zdarzeń.

Zawsze kręciły mnie surowe przestrzenie, w których można się ubrudzić. Jako osoba pisząca, twórczyni, uwielbiam ubrudzić się tym potencjałem sztuki. Lubię wejść w coś bez butów, żeby jak najwięcej doświadczać i żeby te doświadczenia wykuwać w słowie.

Magdalena Skrzypczak

Magdalena Skrzypczak

Jak wspominasz czas swoich wyjazdów za granicę na studiach?

Na pewno bardzo twórczo, ponieważ poznałam wiele ciekawych osób. Oczywiście dużo wędrowałam, spędzałam czas w Luwrze, Centre Pompidou, Musée de l’Orangerie albo Musée d’Orsay… Czas paryski to był czas dojrzewania do świadomości, że chcę wiązać swoją przyszłość z nauką i sztuką, że chcę połączyć badania naukowe i teorię z praktyką artystyczną. Sprawiało mi to przyjemność, dawało satysfakcję i stanowiło motywacją do ciągłego rozwoju.

W naszej rozmowie pada dużo nazwisk twórców i naukowców, a także wiele metafor nawiązujących do motywów literackich. Rozumiem, że tę wiedzę zdobyłaś podczas nauki. Jak Twoje studiowanie wpłynęło na Twój sposób pojmowania świata oraz sposób pisania?

Tego nie da się odciąć ani uciszyć w jakikolwiek sposób. Doświadczenia ze studiów (analizy, interpretacje, krytyka, procesy przygotowywania tekstów teoretycznych i literackich) odkładały się „warstwami” w mojej wyobraźni. To, że teraz odwołuję się do jakichś figur, jest dla mnie istotne, ponieważ wynika z procesu mojego kształcenia.

W toku tego procesu poznałaś narzędzia i metody, które sprawiły, że tworzysz i piszesz w pewien określony sposób. Jesteś w stanie wskazać jakieś techniki lub wskazówki, które uzyskałaś podczas studiów, a które wykorzystujesz teraz w praktyce?

Przede wszystkim na studiach filologicznych było to badanie tekstów preromantycznych, romantycznych, młodopolskich... Zawsze fascynował mnie chaos twórczy, z którego wykuwały się rozmaite opowieści. W trakcie studiów kulturoznawczych na zajęciach prof. Ślósarskiej odkryłam dla siebie „retorykę chodzenia” i „figury wędrowne”, przez które można „filtrować” rzeczywistość, rekonstruować ją (np. w spojrzeniu) w trakcie wędrówki. Podobnych narzędzi, „soczewek” percepcyjnych dostarczają teorie procesu twórczego i np. antropologia przestrzeni.

Czy w czasie studiów udzielałaś się w jakimś kole naukowym?

Tworzyliśmy ze znajomymi Koło Pasjonatów Literatury i Sztuki XIX w., a potem prof. Ślósarska włączyła mnie w krwiobieg Stowarzyszenia Literackiego im. K. K. Baczyńskiego i od 2011 roku byłam jego wiceprzewodniczącą (od zeszłego roku jestem sekretarzynią SLKKB). Stowarzyszenie ma korzenie akademickie. W trakcie studiów brałam udział w konferencjach, uczestniczyłam w warsztatach, wraz ze znajomymi aktywizowaliśmy lokalne środowiska twórcze, organizowaliśmy konkursy poetyckie etc. W 2013 roku zakochałam się w Portugalii i od tego czasu jestem w drodze między Polską a Portugalią. Przeszłam Portugalię z południa na północ, z północy na południe (właściwie wzdłuż i wszerz) i o tym też trochę pisałam.

Tatuaż Magdaleny Skrzypczak

Co robisz w tej Portugalii?

To jest lifestyle, to są ludzie, kultura i sztuka. To jest wspaniała literatura! Uwielbiam literaturę i kulturę portugalską, uwielbiam Portugalczyków – mam do nich ogromną słabość. Latynosi są bardzo otwarci, nie unikają dotyku, mają w sobie muzykę. Gdy wylądowałam tam po raz pierwszy, to poczułam, że jestem w domu. Nie doświadczyłam tego w Paryżu ani – tym bardziej – w Skandynawii. Dopiero w Portugalii to wszystko zaczęło współgrać ze mną, wchodzić w jakiś osobliwy dialog z moją „ciałoduszą”. Od czasu do czasu współpracuję ze stowarzyszeniami artystycznymi, mam w portugalskich galeriach kilka obrazów. Staram się nawiązywać zawodowe relacje na tej ziemi, żeby mieć powód do jak najczęstszych powrotów.

Niedawno, w maju tego roku, rozpoczęłam pracę nad książką z bardzo dobrym znajomym, którego poznałam podczas studiów w Paryżu. Jest Hiszpanem – świetnym twórcą, intelektualistą, filozofem, pisarzem i poetą. Piszemy wspólną książkę - on po hiszpańsku, ja po polsku (fragmenty staram się tłumaczyć na hiszpański); jednak spotykamy się w połowie drogi, w języku angielskim; szukamy wspólnych mianowników (jest ich wiele, coraz więcej!).  Nie ukrywam, że jednak pod tym względem największą wartość ma dla mnie pisanie w języku polskim, ponieważ – rzecz jasna – mam niemal nieograniczone pole do manewru.

Teraz na naszym Wydziale mamy osobny kierunek poświęcony twórczemu pisaniu, wiedziałaś o tym?

Wiem o tym.

Co o tym myślisz? Czy uważasz, że to krok w dobrą stronę? A może jednak twórcze pisanie powinno zostać w strefie specjalizacji na kulturoznawstwie?

Bardzo dobrze, że został wyodrębniony osoby kierunek, bo pisanie to życie! [śmiech] W ogóle ruch piszącej ręki jest dla mnie istotny jako połączenie głowy z ręką. To potrzebny kierunek, ponieważ łączy literaturoznawstwo z rzemiosłem i z przygotowywaniem tekstów użytkowych. Twórcza praca z językiem i formami ekspresji zawsze będzie miała dużą wartość.

Świat potrzebuje osób piszących. Koniec. Kropka. A im więcej ich będzie, tym lepiej dla świata.

Magdalena Skrzypczak

Co z perspektywy absolwentki powiedziałabyś studentom, którzy zastanawiają się jeszcze nad swoją przyszłością?

Nie stresujcie się i czasami odpuśćcie! Rozmawiajcie jak najwięcej i wchodźcie w interakcje z ludźmi, którzy są zwyczajnie zainteresowani, zaciekawieni światem. Uprawiajcie siebie w sobie, uprawiajcie konwersacje. Bądźcie ultraobecni, czujni, uważni. Jeśli nie jesteś w stanie być obecnym w tym, co robisz, to zmień kierunek. Zdecydowanie polecam od czasu do czasu popłynąć i otworzyć się na Innego. A jeśli wiecie, że dobrze trafiliście, musicie stworzyć burzę – musicie być burzą.

Rozmowę przeprowadzono w czerwcu 2023 roku.


Chciałbyś/chciałabyś zostać pisarzem? Zapoznaj się z zasadami rekrutacji na poniższe kierunki: