Przedstawicielki twórczego pisania wykazały się nie tylko artystyczną wrażliwością, ale również świeżym spojrzeniem oraz badawczym zmysłem, który pozwolił im podjąć z czytelnikami dyskusję o specyficznej relacji człowieka z jego naturalnym otoczeniem. Jak praktyczne zaliczenie przedmiotu przekuć w początki kariery pisarskiej? O to zapytaliśmy autorki trzech artykułów opublikowanych jesienią w łódzkim magazynie: Patrycję Leśniak, Zuzannę Zielińską oraz Zuzannę Słomkowską.
Na czym polegał Wasz projekt zaliczeniowy?
Patrycja Leśniak: Nasz projekt powstał po to, by dać głos zwierzętom – dosłownie i w przenośni. Chciałyśmy połączyć nasz kierunek z tematem fakultetu (przyp. Status zwierząt pozaludzkich w kulturze, prawie i filozofii). Stwierdziłyśmy, że chcemy zrobić swoistą fuzję, żeby jednocześnie skupić się na temacie zwierząt oraz na pokazaniu tego z naszej perspektywy.
Postać wierszy jest nam najbliższa – jest to forma krótka, dzięki czemu jest łatwiejsza w odbiorze. Mimo wszystko żyjemy w takim świecie, w którym nasza uwaga musi być na czymś skupiona. Im dłuższe są teksty, tym ciężej jest skupić się na nich. Chodziło nam więc o to, żeby korespondować z czytelnikiem.
Na jakim problemie skupiłyście się w swoich pracach?
Zuzanna Zielińska: Poruszyłyśmy wiele różnych problemów, które w jakimś stopniu zazębiają się – jak antropocen, katastrofa klimatyczna, karnizm czy szowinizm gatunkowy. Te tematy są dość obecne i myślę, że coraz więcej się o tym rozmawia. Ja skupiłam się na antropocenie i katastrofie klimatycznej. Przejęcie przez człowieka kontroli nad światem sprawia, że zwierzęta nie mają głosu. Pisząc nasze teksty, chciałyśmy wesprzeć zwierzęta oraz trafić do ludzi, być może w sposób bardziej literacki niż naukowy.
Zuzanna Słomkowska: Ja skupiłam się na formie krótkiego eseju popularno-naukowego w temacie zwierząt i relacji człowieka z istotami pozaludzikmi w sztuce. Zastanowiłam się nad tym, czy są one traktowane jako przedmiot, metafora lub dodatek, a może są traktowane podmiotowo i oddawana jest im w tych tekstach jakaś osobowość lub bohaterskość. Zastanawiałam się, gdzie w tym wszystkim mieści się rola odbiorcy i starałam się przybliżyć temat w miarę przystępnie, żeby osoby, które tego problemu nie znają, mogły poznać dzieła sztuki, które w ciekawy sposób wykorzystują wizerunki zwierząt.
Ciekawią mnie Wasze wnioski, do których udało Wam się dotrzeć, realizując ten projekt. Słyszałam o wielu aspektach relacji człowiek-zwierzę i człowiek-otoczenie – na co zwróciłyście uwagę w swoich artykułach?
Zuzanna Zielińska: Ten głos zwierzętom musi być oddany – to wniosek sam w sobie, ponieważ zwraca on uwagę na to, że zwierzęta tego głosu po prostu nie mają i na to należy zwrócić szczególną uwagę. Po drugie, głos ten, pomimo tego, że jest nieistniejący, jest bardzo głośny – on krzyczy, tylko trzeba go troszeczkę popchnąć do przodu i nacisnąć „włącz”.
Chcemy trafić również do takich osób, żeby przekonać je, że problem istnieje i że – chociaż zwierzęta nie mają fizycznego głosu, nie poskarżą się i nie będą walczyły o swoje prawa – my jesteśmy tymi panami świata, powtarzając za moim tekstem. Jesteśmy królami, którzy powinni pomagać tym słabszym i tym, którzy nie mają głosu lub którym żyje się gorzej niż nam. Uważam, że każdy powinien się nad tym zastanowić i jakoś tę relację rozjaśnić lub osłodzić.
Co dla Was było osobistą inspiracją do stworzenia tych tekstów?
Zuzanna Słomkowska: Moją inspiracją był mój domowy pupil. Mam królika i dopóki nie miałam takiego nieoczywistego lokatora pod swoim dachem, nie zauważałam, jak mądre i pełne indywidualnej osobowości mogą być takie zwierzęta, o których normalnie nie myślimy jako o indywidualnych. Skoro ona jest takim zwierzęciem, to może nie tylko ona, a każde zwierzę ma swój indywidualny charakter i zasługuje na taką uwagę, niezależnie od tego, w jakim celu jest hodowane lub wychowywane – czy jako pupil, czy jako jedzenie – ma taki sam potencjał, który trzeba zauważać.
Ważne jest to, że nie pisałyśmy tego całego tekstu z myślą o publikacji, tylko to powstało po prostu – wyszło z nas, z tych zajęć i z tego, co na nich robiłyśmy, a publikacja była miłym dodatkiem. Te teksty powstały z nas.
– Patrycja Leśniak, studentka twórczego pisania, autorka
Patrycja Leśniak: Byłam w tamtym momencie w trakcie czytania książki Olgi Tokarczuk, „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Wydaje mi się , że to była główna inspiracja do stworzenia mojego wiersza. Dodatkową inspiracją była piosenka Fever Ray „Keep The Streets Empty For Me”, która napisana jest z perspektywy zwierzęcia – to jeden z moich ulubionych utworów, więc chciałam w swoim tekście nie tyle pokazać coś podobnego, co spróbować wcielić się w rolę zwierzęcia dzikiego, o którym mówi się trochę mniej. Dyskurs skupiony jest na zwierzątkach, które są blisko nas i które mamy obok siebie, a dostrzeganie tych, które są daleko, które są egzotyczne lub niezauważalne, jest rzadkie. Świat jest dla nich trudny, zabieramy im terytorium do życia i wchodzimy w ich świat, niszcząc go.
Zuzanna Zielińska: Skupiłam się w swoim utworze na nieco ogólnym temacie, jakim jest katastrofa klimatyczna. Kierowałam się tym, że jeżeli ktoś cały czas powtarza, że taki problem istnieje i jeżeli ludzie będą mówić, że ta katastrofa się zbliża, to za którymś razem, gdy ktoś przeczyta mój wiersz, pomyśli sobie: „No, skoro ktoś napisał taki wiersz, to może trzeba faktycznie się nad tym zastanowić?”.
Patrycja Leśniak: Należy zaznaczyć, że ten cały zbiór nie jest jakimś wyrzutem skierowanym do czytelnika, a raczej zachętą i próbą szturchnięcia: „Spójrz, czytelniku, ten problem istnieje i co z tym zrobisz, leży w Twojej gestii”.
Zuzanna Zielińska: Pokazujemy skutki tego, co człowiek robi i jak to wygląda z innej perspektywy. Nie wskazujemy palcem i nie oskarżamy nikogo. Nie mówimy, żeby ktoś całkowicie od razu zmieniał swoje życie, wystarczą małe kroczki – jeżeli to będzie w ogromnej skali, każdy powoli, pomalutku będzie coś zmieniał, to myślę, że pójdzie to w dobrym kierunku. Jesteśmy pozytywnie nastawione do odbiorców, mamy nadzieję, że to do nich trafi.
W jaki sposób możemy tak ważne tematy przenosić do przestrzeni publicznej i kulturalnej – do codzienności? Możemy tego dokonywać tak, by ludziom nie narzucać naszej perspektywy, ale żeby ich o niej uświadamiać?
Patrycja Leśniak: To jest bardzo trudne pytanie, bo myślę, że jest bardzo cienka granica między uświadamianiem a narzucaniem. Niektórzy, nauczeni tym, co widzą w mediach, podchodzą bardzo sceptycznie do tego typu pracy i do takich tematów, bo uważają, że jest on narzucany i przepychany zbyt mocno w dyskursie. Myślę, że trudno jest tej granicy nie przekroczyć – to jest stałe balansowanie na granicy tego, żeby nie popaść w przesadę, ale też żeby to dosadnie wybrzmiało.
Zuzanna Słomkowska: W kontekście życia kulturalnego skuteczne też może być zwracanie uwagi na kwestie poruszane w już istniejących tekstach, w których ta perspektywa jest przestawiona w taki sposób, żeby skupić się na zwierzętach, a nie na ludziach. Chodzi o to, by do już istniejących dzieł podejść z innej strony.
Praktyczne pytanie – dlaczego „Kalejdoskop”?
Patrycja Leśniak: To jest zabawne pytanie, ponieważ to nie był nasz wybór [śmiech].
Zuzanna Zielińska: Publikacja nie była naszą propozycją, to wyszło od pani Patrycji Chuszcz, prowadzącej nasze zajęcia. Myślę, że to była dobra okazja, żebyśmy wypromowały w ten sposób same siebie, skoro poszłyśmy na studia związane z tworzeniem literatury. Jednocześnie możemy zrobić coś dobrego, zwrócić uwagę na ważne tematy.
Zuzanna Słomkowska: Wszystkie zgodziłyśmy się, uznając, że to jest bardzo ciekawe dla nas doświadczenie, a jako że jesteśmy w Łodzi i studiujemy w Łodzi, to „Kalejdoskop”, jako łódzkie pismo, tym bardziej wydaje się być odpowiedni. Ja też starałam się mówić o dziełach kultury związanych z Łodzią, więc to osadzenie w mieście było ważne.
Patrycja Leśniak: To była dla nas szansa, żeby w pewnym sensie zaistnieć i to był dla nas dobry start w twórczości. Studiujemy twórcze pisanie i myślę, że każda z nas w ciągu tych trzech lat myślała o tym, że chciałby publikować.
To były Wasze pierwsze teksty, które zostały opublikowane – jakie to jest uczucie?
Zuzanna Słomkowska: Dopóki nie przejrzałam wersji drukowanej i nie otworzyłam swojego tekstu, to nie wierzyłam, że to się udało! [śmiech]
Zuzanna Zielińska: Bardzo fajnie jest zobaczyć swój utwór w czasopiśmie, które stoi na półce. Patrzysz i widzisz na kartkach tego pisma swoje nazwisko. Gdy ktoś je przegląda w sklepie, to mam świadomość, że może ta osoba trafi na ten utwór, przeczyta go i pochyli się nad tym, żeby stwierdzić, że jest całkiem niezły.
To miłe uczucie, kiedy Twoja praca zostanie doceniona. Każda z nas na pewno miała taki moment, że zastanawiała się, czy dobrze piszei dobrze dobiera słowa, czy jej teksty są dobre – i jeżeli ktoś stwierdził, że to nadaje się do publikacji, to jest to najlepszeu czucie, jakie może poczuć początkujący pisarz, artysta.
– Zuzanna Zielińska, studentka twórczego pisania, autorka
Patrycja Leśniak: To bardzo osobliwe uczucie, bo z jednej strony jesteśmy na studiach i pracowałyśmy sobie na taką publikację przez trzy lata, a z drugiej strony to faktycznie do nas jeszcze nie dociera, że z tekstu, który miał być tylko formą zaliczenia zajęć i miał zamknąć się w ścianach uczelni, wyszło coś, co zostało opublikowane i zostało opatrzone naszymi nazwiskami w piśmie, które może zobaczyć każdy.
Planujecie dalej publikować?
Razem: Tak! [śmiech]
Będziecie poruszać podobną problematykę czy pójdziecie w różnorodność?
Patrycja Leśniak: Myślę, że to wyjdzie w praniu. Dopiero zaczynamy i wchodzimy w świat publikacji i twórczości. Mamy jakieś pomysły na to, o czym mogłybyśmy pisać, ale to rozbija się o proces twórczy i o to, kiedy faktycznie usiądziemy do tego, co chcemy napisać. Często nie wychodzi to z samego postanowienia, a z tego, co w duszy nam gra i w nas siedzi.
Zuzanna Zielińska: Żadna z nas, pisząc swój tekst, nie spodziewała się, że pójdzie on w tym kierunku. Zobaczymy, co czas nam przyniesie. Może uda się nam wydać coś, czego nie spodziewałybyśmy się wydać…
Patrycja Leśniak: Chodzi nie o myślenie, co dalej i co uda się opublikować lub napisać, tylko o pisanie samo w sobie. Po to przyszłyśmy na te studia, żeby rozwijać nasze pasje i to jest to, co nas interesuje. Jeśli będziemy się tym kierować, to będziemy wiedzieć, co robić dalej.
Rozmawiała: Angelina Kusowska